Nasz blog wędkarski

Zimna majówka

Reportaże / Piotr Motyka / Finlandia

Tym razem nasz wiosenny wypad do Finlandii naznaczony był fatalną pogodą. Zamiast wiosny powitała nas zima – temperatury były niskie, a momentami nawet padał śnieg. To wszystko odbiło się niestety na rybach...

Było ciężko, ciężko i jeszcze raz ciężko. Jednak pomimo tak trudnych warunków wyjazd udało się jakoś uratować! W szkierach Turku z mozołem wydarliśmy wodzie parę ładnych szczupaków, a na koniec spędziliśmy dzień na urokliwej rzece Merikarvianjoki, gdzie zanotowałem trzy brania pięknych pstrągów tęczowych, z których jedną sztukę udało się skutecznie wyholować. W tych koszmarnych warunkach to i tak sukces. Otoczka wędkowania – również dla nas ważna – wynagrodziła nam trudy i niepowodzenia na łowiskach. Gorące kąpiele, fińska sauna, smaczne posiłki i rozgrzewające trunki – to wszystko razem znacznie wzbogaciło nasz wyjazd. W drodze powrotnej udało się też zahaczyć o piękną ryską starówkę – miejsce na pewno z wszech miar warte odwiedzenia.

Nauvo – kilka sporych ryb i walka z zimnem

Z Warszawy wyruszyłem z Rafałem Kowalczykiem. Pojechaliśmy przez kraje bałtyckie, docierając na nocleg do stolicy Estonii - Tallinna. Stamtąd promem przeprawiliśmy się do Helsinek.

W Finlandii pierwszym naszym przystankiem była wyspa Nauvo w archipelagu Turku. Tam, w sympatycznym ośrodku wypoczynkowym położonym na samym wybrzeżu Bałtyku, spędziliśmy trzy dni. Powędkować się dało, ale z powodu zimna i (momentami) silnego wiatru nie było to to, czego oczekiwaliśmy. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że trafiły się też momenty ze świecącym słońcem i brakiem silnego wiatru, gdy było całkiem przyjemnie.

Ryby były niestety jeszcze w tarle. Przynajmniej ich zdecydowana większość. Mogliśmy doskonale obserwować harce szczupaków na płytkim trzcinowym tarlisku, co przekładało się na ich niewielkie zainteresowanie żerowaniem. Mogliśmy liczyć tylko na to, że te sztuki, które ukończą już swą rozrodczą misję, wypłyną z tarliska i zaczną aktywniej poszukiwać pożywienia. Tak też się działo, były to jednak tylko nieliczne egzemplarze. Codziennie łowiliśmy więc zaledwie po kilka szczupaków na głowę, jednak na szczęście trafiło się parę sztuk w granicach 3-5 kilo – a największy okaz miał równo 90 centymetrów (zdobycz Rafała). Tak więc w sumie coś tam złowiliśmy i nie można uznać tego czasu za stracony...

Kustavi – śnieżyce i zanik brań

Kolejne dwa dni spędziliśmy nieco dalej na północ - w rejonie Kustavi. Pomimo dobrego przewodnika i dużej wygodnej łodzi, nie dane nam było tam przeżyć wędkarskich uniesień. Pogoda zepsuła się na dobre, zaczął padać śnieg, temperatura spadła w okolice zera, a szczupaki całkowicie straciły apetyt. W efekcie pierwszego dnia złowiliśmy tylko 4 sztuki, a drugiego w ogóle nic.

Ot, wędkarstwo...

Jednak, jak to zwykle bywa na wędkarskiej wyprawie - nawet jak nie biorą ryby, nic nie jest do końca do kitu. Udało się znaleźć coś, co mogło nam poprawić humory. Był to nasz luksusowy domek z sauną oraz gorącą banią na tarasie. Tam mogliśmy ogrzać przemarznięte kości, odpocząć i odprężyć się. No i pogadać, nacieszyć się swoim towarzystwem, przejrzeć pudełka, uporządkować przynęty, coś fajnego upichcić. A do tego porządnie wyspać.

Merikarvianjoki – wypad nad rzekę z happy endem

Ostatni dzień postanowiliśmy poświęcić pstrągom. Szczupakowe przełamanie było jeszcze mało prawdopodobne, więc w takiej sytuacji na wyjeździe zawsze trzeba szukać jakiegoś planu B. W ten sposób można polepszyć wyniki i ogólną ocenę wyprawy.

Merikarvia to urocza rzeczka wijąca się przez las i łąki, a potem wpadająca bezpośrednio do Bałtyku. Znałem ją z jednego z wcześniejszych wyjazdów. Była zarybiona pstrągami tęczowymi i podzielona na strefy – tak jak rzeki łososiowe. Nad wodą stworzono świetne warunki dla wędkarzy – wiaty wypoczynkowe, wiszące mostki, stoły do sprawiania ryb, były też miejsca na ogniska i grille z przygotowanym do tego celu drewnem. Ach ci Skandynawowie...

Łatwo nie było, ale w końcu na jednym z odcinków, udało mi się spinningiem dobrać do ryb. Najpierw straciłem pstrąga z powodu zbyt mocno dokręconego hamulca – zapomniałem że pozostał w tej pozycji po wyrywaniu przynęty z zaczepu. Pstrąg mocno szarpnął, ja natychmiast zaciąłem i gdy wędka wygięła mi się w parabolę do granicy wytrzymałości materiału (myślałem, że ryba wyrwie mi ją z rąk!), sięgnąłem do hamulca aby poluzować sprzęgło. Jednak było już za późno. Pstrąg wykorzystał duży tępy opór i zerwał się z haka. Mój błąd przez gapiostwo.

Potem kolejne branie udało mi się wykorzystać – po krótkiej walce i efektownych młynkach tęczaka, wylądował on w moim podbieraku. O dziwo, stał pod samym brzegiem małej wysepki, nie więcej jak dwa metry od moich butów. Wziął na Butchera firmy „Salmo”. Miał 54 centymetry i był dość tłusty – ze 2 kilo ważył na pewno. Po paru minutach w tym samym miejscu zaciąłem kolejnego pstrąga o podobnych rozmiarach, jednak w końcowej fazie walki, tuż przed podebraniem, udało mu się jakimś cudem wyswobodzić z kotwiczki woblera i poszedł w siną dal. Dwie porażki, jeden tryumf. Ale najważniejsze, że coś się działo, więc serce w piersiach biło mi radośnie. Byłem też świadkiem niezwykłej sytuacji – gdy zaczęła się silna śnieżyca, tak jakby nie była to wiosna a środek zimy, pstrągi zaczęły wychodzić do… suchej muchy! Faktycznie - coś się wyroiło i płynęło z nurtem po powierzchni, znikając od czasu do czasu w rybich pyskach. Szybko zmontowałem muchówkę, ale zanim dobrałem właściwą przynętę, śnieg rozpadał się na dobre i zbiory ustały. Trwało to wszystko może z 15 minut.

Poza tymi pstrągami warte odnotowanie jest przedziwne zjawisko, które obserwowałem pierwszy raz w życiu. Z ciemnej śniegowej chmury, która nieuchronnie zbliżała się co nas, w pewnym momencie wystrzeliła błyskawica i usłyszeliśmy gromki grzmot. A więc burza w zimie! Dziw nad dziwami… Jeśli chodzi o kontakt z rybami, mieliśmy też skubnięcia okoni, a jedną ładną sztukę udało mi się nawet wyjąć. Przez chwilę myślałem, że to pstrąg, bo stawiał duży opór, ale ryba okazała się ponad trzydziestocentymetrowym pasiakiem. Pod koniec wędkarskiej dniówki pod jedną z wiat zrobiliśmy sobie grilla i uraczyliśmy nasze podniebienia polską kiełbasą z musztardą. Jakże ona smakowała w taki chłodny dzień spędzony na świeżym powietrzu! Jak astrachański kawior.

W sumie - piękny dzień, piękna wycieczka.

Vecriga – czyli ryska starówka

W drodze powrotnej postanowiliśmy zanocować w Rydze – stolicy Łotwy. To jedno z piękniejszych miast Europy – szczególnie, jeśli chodzi o historyczne centrum, zwane Vecriga. A na dodatek było kiedyś przez kilkadziesiąt lat częścią Rzeczypospolitej. To wystarczający argument, aby zrobić w tym mieście choć krótki wieczorny spacer i zapoznać się z jego klimatem. Do najciekawszych zabytków miasta należą: kościół Św. Piotra, Brama Szwedzka, budynek Starej Gildii oraz niezwykły Dom Czarnogłowych. Przechadzkę zakończyliśmy w sympatycznym pubie, gdzie za nieduże pieniądze można było napić się świetnego lokalnego piwa i zjeść smaczną golonkę o gigantycznych wprost rozmiarach. Przy stoikach nie było miejsc, musieliśmy zasiąść przy barze. Świadczy to o wielkiej popularności Rygi wśród europejskich turystów - szczególnie wśród Anglików, których widać i słychać tam na każdym kroku.

Następnego dnia byliśmy już w domu i tak zakończyła się nasza kolejna wyprawa. Trudna, zimna, ale też pełna fajnych momentów, które utrwaliliśmy na zdjęciach. Do ich obejrzenia serdecznie zapraszam!

Piotr Motyka


Galeria zdjęć z wyjazdu:





Więcej o blogu

Witam serdecznie wszystkich Wędkarskich Podróżników!

Nazywam się Piotr Motyka i jestem gospodarzem oraz redaktorem tego bloga.

Na blogu znajdziecie wiele moich tekstów, zdjęć oraz reportaży, ale także materiały autorstwa moich Kolegów „po kiju”. Część z nich prezentowana jest również na stronie fishingexplorers.com, inne tylko tutaj. Tematem są wędkarskie podróże, a wszystko adresowane jest do ludzi, którzy tak jak my je kochają.

Zapraszam serdecznie!

Czytaj również

Siedziba biura

EVENTUR FISHING
ul. Roentgena 23 lok. 21, III piętro
02-781 Warszawa

biuro czynne od poniedziałku do piątku w godzinach 09.00-17.00

telefon: + 48 22 894 58 12
faks: + 48 22 894 58 16